ośrodek wypoczynkowy

-Hehehe-misiek się zaśmiał szyderczo oblizując wargi z krwi.
-jestes następny-wysedził wysuwajac pazury które też były całe we krwi.
-Spookjnie spotkascie się po drugiej stronie...-warknął i z łatwością uniknął ataku samehandy.
-Moja kolej-warknął potężnie i czarna chakra wypełniła pomieszczenie i misiek przystąpił do ataku

-więc od początku udawałeś przyjaciela i czekałeś na tą chwile?masz pecha bo wvcześniej cie przejrzałem!zawsze uwarzałem z tobą i usypiałem twoją czujność!-ryknął zdenerwowany Makashi i pojawił sie pod miśkiem.wbil mu katane w brzuch-to twój koniec.Kagebunshin no jutsu-rzuciło sie na niego dodatkowe 35klonów a że nie mógl sie ruszać(katana w brzuchu)wszystkie go trafiły

-Stój!-krzykneła i staneła przed miśkiem a sama przyjełąa na siebie ciosy mimo że ledwo żyła.
-Zostaw go...

-"bedzie przeszkadzała"-pomyślał i zabrał ją daleko od jaskini.klony tymczasem toczyły walke z niedzwiedziem-wylecze cie.Leczenie Sai!-zaczął leczyć rany Temari-nie ruszaj sie to nie będzie bolało

Temari wstając ścisneła ggo za koszulę.
-Nie! Oni go tam zabiją-powiedziała a w jej oczach staneły łzy-Ja nie mogę do tego dopuścić! Nie mogę!-powiedziała i pobiegła do jaskini

Makashi ją zatrzymał i spojrzął jej w oczy

-on to od początku planował.przejrzałem go.jakby coś go opętało wiedziałbym.zresztą dlaczego sie zadajesz z tym ktory cie próbuje zabić?on od początku to planował przypominam!

-Nie! Jka ty byś się czuł jak znasz kogoś do 15 lat i nagle inna osoba mówi coś takiego o tej oosbie?! No powiedz jakbyś się czuł?! ja w to nie wierze!-krzykneła i wpadła do jaskini niszcząc klony kataną i upadła na kolana koło niedzwiadka

Makashi zasłonil Temari

-chcesz kogoś zabić?zabij mnie!nie mam nic przeciwko!-krzyknął zdenerwowany

Temari się tylko rozpłakała przytuliła do niedzwiedzia zobaczyła jak znikają mu ciemnie znaki.
-Mówiłam że to nie jego wina-powiedziała kładąc reke na miejsce pieczęci i wtuliła się w jego futro płacząc

-ja mu nie ufam i tak i tak-powiedzial Makashi a kiedy zrobił krok złapal sie za szyje-"znowu!"-splul krwią i uciekł

Temari jednak zdązyła go złapać za reke.
-Nie musisz uciekac gdy pieczęć się uaktywnia-powiedziała spokojnie a misiek wstał i się otrzepał

Zaczęły sie pojawiać czarne plamki.

-musze-wyrwał sie Temari i znikł.pojawił sie nad brzegiem jeziora-nie moge panować....-zamknął oczy a kiedy je otworzył były inne.ich kolor zmienił sie czerwony w których było pełno rządzy krwi.wskoczył na arene i przywalił do ziemi sędziego-CHCE WALKI!-krzyknął opetany przez pieczęć i spojrzął na jakiegoś Genina-ty pierwszy-uderzył go tak że poleciał w głębie jeziora

Temari jednak pobiegła za nim i zdązyła złapać genina.
-Uspokuj sie-powiedziała spokojnie rozkładajac wacharz

-nie!-stanął koło sędziego walk i wdeptał mu głowe w ziemie-niby czemu mam cie słuchać>?czemu mam słuchać kogokoliek?-pieczęć go cakowicie opanowała.pojawił sie za Temari-cienka jesteś!-uerzył ją w plecy

Temari przyjeła cios i oparła się na Wacharzu
-Tak? Nawet z tą pieczęciąnie dorastasz mi nawet do pięt-odpowiedziała chcąc go sprowokować i wprowadzić w psychiczny ślepy zaułek